poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rozdział 23


lisa: dobra macie fart, uratował was Edil, ale radzę wam uważać.! czy macie mi coś jeszcze do powiedzenia...?! - zaplotłam ręce pod biustem.
edil: chyba nic nie mają, chodź mam ci coś do pokazania.- chłopak wstał i podał mi swoją dłoń abym wstała, uczyni łam to i ruszyłam za chłopakiem.
Zaprowadził mnie on do swojego domu, powiedział abym zaczekała w salonie i gdzieś pójdziemy, po paru minutach wrócił z jakąś siatką koloru zieleni, wyszliśmy z domu i ruszyliśmy w stronę centrum. W czasie drogi próbowałam się dowiedzieć gdzie on mnie prowadzi jednak nie uzyskałam odpowiedzi, gdy szliśmy w ciszy, myślałam o czasie teraźniejszym, potem zaczęłam myśleć co było wcześniej, aż jakimś cudem doszłam do tematu "za co on mnie kocha.?" to pytanie błądziło mi po głowie aż nie wytrzymałam i się go zapytałam w prost, na początku trochę to pytanie nim wstrząsnęło, nie uzyskałam odpowiedzi, po pewnym czasie odezwał się niepewnie.
edil: kocham cię za twój uśmiech, twój charakter i twoje piękno. Za twoje piękne, długie, czarne włosy, za twoje oczy. Jesteś fantastyczna, gdy jestem blisko ciebie czuję ulgę, jednak gdy się oddalasz, mam najgorsze myśli, że już nie wrócisz. - zatrzymałam się, a chłopak zrobił to samo, gdy spojrzałam mu w oczy zobaczyłam w nich, troskę, niepewność i po chwili zaczął się czerwienić gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, nie ukrywam, że sama się zaczerwieniłam. Nie pewnie podeszłam do chłopaka i przytuliłam się do niego, on zaś objął mnie po chwili zastanowienia, a ja gdy spojrzałam na jego twarz, pokazałam mu mój najładniejszy uśmiech na jaki było mnie stać, ruszyliśmy w dalszą drogę, chłopak nadal nie odpowiedział mi na pytanie gdzie idziemy. Gdy zorientowałam się na jakiej ulicy się znajdujemy zacisnęłam swoją dłoń, tym samym wystraszyłam chłopaka ponieważ trzymaliśmy się za ręce. Na samą myśl gdzie idziemy zaczęłam się trząść, ten dzień nadal mam w głowie, naszą kłótnie i to jak wtedy cierpiałam. Niestety los chciał, że zatrzymaliśmy się przed niepokojącym mnie budynkiem, otworzyliśmy furtkę i podeszliśmy do drzwi aby móc zadzwonić w dzwonek. Przytuliłam się do chłopaka, nie chciałam się poddać, wejdę tam i udam jak by nic się nie stało, przynajmniej spróbuję. Otworzył nam drzwi gospodarz domu, uśmiechną się gdy nas tylko zobaczył i wpuścił do środka, zaczęłam się rozglądać za niepokojącą mnie osobą. Na szczęście nie zauważyłam jej, udaliśmy się do pokoju chłopaka, dowiedziałam się, że będziemy się uczyć i ja mam im pomóc bo już to przerabiałam, chcąc nie chcąc, zaczęłam im tłumaczyć niektóre zadania, trochę to śmiesznie wyglądało, ponieważ oni siedzieli po turecku na podłodze a ja na krześle obrotowym z książką i ołówkiem. Gdy miałam już dość ponieważ Oni ledwo co rozumieli, siedzimy tu już ponad godzinę a nauczyłam ich tylko trzech tematów a jutro kartkówka z pięciu, moim wybawieniem była suchość w gardle, poprosiłam chłopaków o przyniesienie wody, lecz oni za miast zareagować wpuścili osobę pukającą do drzwi. Znieruchomiałam, moim oczom ukazała się dość wysoka postać, z czarnymi włosami i oczami, idealną sylwetką i złośliwym uśmieszkiem, nie mogłam się ruszyć, zbyt się bałam, przekroczyłam próg tego domu, ale nadal mam ten moment w głowie i ten ból który wtedy czułam. Osoba stojąca w drzwiach miała w rękach tacę z trzema szklankami i wodą, każdej osobie rozdała napój, lecz gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, unieruchomiło go, tak jak mnie, wcześniej mnie nie zauważył i dobrze. Odebrałam od niego napój odwracając szybko wzrok, nie okazując uczyć, zeszłam z krzesła i usiadłam między nogami Edila i wtulając się w jego tors, jednocześnie odkładając szklankę na podłogę. Leo stał jak wryty, gdyby nie słowa Lysandra z prośbą o opuszczenie pokoju, rozpłakałabym się, Edil zszokowany popatrzył na mnie, przeczesał ręką moje włosy, dzięki czemu się uspokoiłam, po piętnastu minutach doszłam do siebie i mogłam kontynuować "naukę" która zajęła mi kolejną godzinę. Zeszłam razem z chłopakami na dół zacząć powoli ubierać na siebie swoje kurtki i buty, gdy zaczęłam wiązać jednego buta, a były to glany, więc trochę wiązania było, chłopcy poszli do kuchni coś ustalić z jakimś tam występem. Gdy skończyłam wiązać drugiego buta, podniosłam się z klęczków, a za sobą poczułam umięśniony, wyrzeźbiony i ciepły tors chłopaka, chciałam zrobić krok w przód, aby móc zorientować się kto to, niestety nie pozwoliły mi na to ręce które po chwili mnie obejmowały. Miałam nadzieje, że to będzie edil ale on nie mógł by mnie tak przestraszyć, gdy chciałam uwolnić się z objęć, jednak zamiast poluźnienia uścisku został on jeszcze silniejszy, gdy tak się zastanawiałam jak się uwolnić, na karku poczułam oddech, a po chwili lekkie muśnięcie. Po kręgosłupie przeszły mnie ciarki, byłam sparaliżowana, nie mogłam się wyrwać, jednak gdy się opamiętałam, wzięłam głęboki wdech i zaczęłam piszczeć ile tylko siły w płucach. Jednak po sekundzie mojego głosu, osoba za mną zakryła mi usta ręką, a drugą złapała za moje nadgarstki, gdy chciałam kopnąć go w krocz nogą, On mnie obrócił i przyparł do ściany, blokując tym moje nogi i przygniatając moje nadgarstki do ściany, mogłam się przyjrzeć Jemu, był to Leo.!? Miałam odkryte usta jednak nie krzyczałam, słyszałam jak drzwi od kuchni się otwierają, jednocześnie poczułam ulgę na nadgarstkach i jak powoli z suwam się po ścianie w dół. Myślałam już o mocnym zderzeniu z podłogą jednak wylądowałam na kolanach Edila, który szybko zareagował, po krótkiej chwili pomógł mi wstać, słyszałam jak Lysander drze się na brata, podniosłam tam wzrok, podeszłam do Leo, omijając chłopaków po czym krzyknęłam na niego : "miałeś się do mnie nie zbliżać.!" po czym kopnęłam go w głowę obracając się przy okazji, szybko upadł on na podłogę, a ja zabrałam kurtkę i wyszłam z domu czekając na Edila. Po minucie chłopak zjawił się obok mnie, żądając wyjaśnień, opowiedziałam mu wszystko, nie chciałam mieć przed nim tajemnic, nie mam nic do ukrycia. Chłopak odprowadził mnie do domu, szybko się z nim pożegnałam i po godzinie leżałam w ciepłym łóżeczku. Rano gdy wstałam, ubrałam się, uczesałam włosy, zrobiłam makijaż, zeszłam na dół po schodach. Natalia jak zwykle piła poranną kawę i czekała na mnie, podeszłam do niej i odebrałam kubek, po dwóch minutach ciszy podeszłam do okna bo ktoś zaczął krzyczeć nasze imiona, gdy wyjrzałam przez nie zobaczyłam jakąś grupkę chłopaków, byli oni ubrani, jak parkou'rzyści. Natalia otworzyła drzwi aby ich przegonić, jednak nie usłyszałam o czym mówią, więc ruszyłam w drogę do Natalii, usłyszała zapewne moje myśli bo się obróciła za nim przyszłam, chłopacy dziwnie na nas popatrzyli po czym pojawił się na ich twarzach łobuzerski uśmiech, było ich pięciu, powiem szczerze że byli nawet ładni gdyby nie ich uśmiechy. Popatrzyli się na Natalię, zrobili dziwne miny, była ona ubrana w zwiewną koszulkę koloru beżu, rurki, lekki makijaż i szpilki. Potem popatrzyli na mnie, byłam ubrana w obcisłą czarną koszulkę nad pępek, czarne lśniące getry, szpilki, rozpuszczone włosy (tak jak natii) miałam dość mocny makijaż, na rękach miałam bransoletki z kolcami i rękawiczki do parkour'u na ramieniu miałam swoją torbę( moja siostra również). Jeden z nich otworzył naszą furtkę i zbliżył się nie co, popatrzyłam na resztę, dobiegł do nich jeszcze jeden i dzięki mojemu "daru" usłyszałam o czym mówią. Tak więc zapytał się co robią, odpowiedzieli mu że chcą nas porwać, ale dla zabawy, nie wytrzymałam i krzyknęłam chociaż nie powinnam, nie mogę zdradzić z Natalią naszych sekretów o darach.
lisa: dla nas to nie będzie zabawne, a jeżeli chcecie kogoś porwać to idźcie do telewizji.! - oni tylko dziwnie na mnie popatrzyli, gdy tak zerkali o co chodzi, że się zdradzili, pod nasz dom podjechał samochód, siedział w nim Kastiel i Lysander. Poinformowałam Natalię poprzez myśli, aby poszła a ja się ich pozbędę. Gdy miałam do nich podchodzić usłyszałam głośne rozmowy i szybkie wydech, no tak chłopcy mieli ze mną "pójść " o szkoły parkour'em. Po chwili obok mnie z mojego dachu zeskoczyli chłopcy, Bodrok, Edil, Oskar, Wojtek. Grupa nie wiedziała co robić po chwili chłopak który tak zbliżał się do mnie i siostry cofał się, ze strachu.? czy z kolejnego niecnego planu. Za mną staną Edil i objął mnie w talii a wszyscy dziwnie popatrzyli, chyba nie było ich na koncercie. Odwróciłam się do chłopców i tym samym pocałowałam lekko Edila. Przez chwilę miałam ból głowy ponieważ słyszałam ich szepty w czasie drogi, no może dla nich to były szepty lecz dla mnie to  były krzyki do ucha na całe gardło.!
wszyscy: cześć lisa. - pomachali do mnie.
lisa: ja was zamorduję.! - wszyscy, "wszyscy" się na mnie dziwnie popatrzyli.- wiecie jak mnie teraz głowa boli.! jak następnym razem będziecie tu szli, to błagam mówcie jeszcze ciszej albo po prostu nie odzywajcie się.!
oska: ale my tylko rozmawialiśmy o..
lisa: o Natalii.! tak wiem. słyszałam i to bardzo głośno i wyraźnie. Dobra dostanie wam się w szkole, a teraz mam gości którzy chyba nie mają zamiaru sobie pójść, a ja mam zamiar iść dzisiaj do szkoły.!- ostatnie słowa skierowałam do grona chłopców którzy chyba nie wiedzieli jak zareagować. 
edil: kotku, może już chodźmy, bo coś se jeszcze zrobisz a mamy trasę przez ten budynek co ostatnio więc się musimy spieszyć.
lisa: nie. to znaczy tak jak najbardziej, ale mam zamiar im pokazać kogo się bać ponieważ Oni chcieli porwać mnie i moją siostrę dla "zabawy".! - mówiłam pokazując ręką na grono chłopaków.
wojt: ale musimy teraz iść chyba że nie chcesz mieć przerwy....
lisa: Wojtek, ja robię te przerwy tylko dla was...ja ich nie potrzebuję.
----: to może wyścigi.
lisa: z przyjemnością. może jeden na jednego, czy się boicie.?!
----: nie. nie boimy się. Ok, ja pójdę, a kto z was.?
lisa: ja. jak chcecie wybierzcie trasę.
----: a mógłbym o tym porozmawiać z szefem waszej paczki, czy tylko z tobą koteczku..?-zrobił łobuzerski uśmiech, poczułam jak uścisk Edila się zwiększa na co go uspokoiłam całusem i podeszłam do chłopaka oddalając się od grupy. Podniosła swoją rękę, pokazując, że chcę uściskać i jego, jednocześnie przemówiłam.
lisa: właśnie z nim rozmawiasz, miło poznać. Lisa. - uściskałam jego dłoń.
prze: Przemek. Myślisz że ze mną wygrasz.?
lisa: ja to wiem.
Ustawiliśmy linię startu, byliśmy w jakiejś dziwnej okolicy, na szczęście nie raz musiałam tędy "przechodzić". Znałam tor na pamięć. Wystartowaliśmy, byłam od niego szybsza, mieliśmy wspinać się po ścianie, jestem lżejsza, poszło mi łatwiej i szybciej. Do linii mety tylko parę metrów, a go mam za sobą daleko, Przekroczyłam linię mety i skoczyłam w ramiona Edila który już tam czekał. Pocałowałam go lekko i poinformowałam przeciwników że my już znikamy bo zaczynają się nam drugie już lekcje. Zostawiliśmy ich zdziwionych na środku ulicy. Lekcje minęły normalnie, dostaliśmy ochrzan ale gdy pani kazała się tłumaczyć, zrobiliśmy to, po zakończeniu moich zdani, usadziliśmy wszyscy swoje cztery litery na krzesłach, a pani stała tak z otwartą buzią lecz po chwili się ogarnęła i zaczęła prowadzić lekcję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz