czwartek, 30 października 2014

Rozdział 14


Po tygodniu przyjaźni razem z Natalią się pogodziłyśmy i postanowiłyśmy zapomnieć co się działo, z Leo nie widziałam się od tamtego spotkania i mam nadzieje że go już nie spotkam.Siedziałam w domu z Natalią i Tomkiem, postanowiliśmy, że zostanie on u nas na miesiąc, a ciocia ma pozostać we Włoszech do końca roku czyli mamy chatę dla siebie przez jeszcze 3 miesięcy.
Razem z chłopakami postanowiliśmy, że będę się u nich uczyć lepiej parkoura i że dołączę do ich paczki, co oznacza że mogą mnie zabrać gdzie chcą i kiedy chcą. Dzisiaj podobno miałam iść z nimi do jakiegoś klubu dla parkurzystów więc mogę iść. Oczywiście postanowiłam że zrobię sobie inny kolor włosów łatwo zmywalny ale za to wygląda jak prawdziwy, co daje lepszy efekt. Jest tylko jedna rzecz o którą się boje, jestem wolna, nie mam chłopaka, ale mam nadzieję że chłopcy mnie odciągną od nieznanych im i mi przybyszy, albo na odwrót. No nic, właśnie wstałam z łóżka i idę do garderoby, dzisiaj robimy wyścigi na dachach więc muszę się dobrze ubrać chociaż dzisiaj szkoła.
Wybrałam luźną bluzę z białymi skrzydłami na plecach, krótkie spodenki a pod nimi pończochy z kratki, buty glany i rękawiczki z obciętymi palcami. Do tego zrobiłam makijaż który po głębił moje oczy i pomalowałam usta na czarno.

 Włosy zostawiłam luzem dałam tylko lakier aby były puszyste, po chwili gotowa byłam w kuchni  i piłam poranną kawę, gdy do pomieszczenia weszła Natalia z wściekłą miną, która się mnie pytała "gdzie chcę tak iść".
lisa: cześć...
nati: cześć...gdzie się tak wystroiłaś...?
lisa: a, nigdzie...słuchaj ja już muszę iść chcę być wcześniej w szkolę...
nati: chcesz być w szkolę 45 minut przed czasem...?
lisa: nie, nie, absolutnie, ja, yyy, idę do parku, tak, idę do parku....-wyszczerzyłam się ponieważ  nie wiedziałam co powiedzieć, co mnie zdradziło.
nati: a niby po co hmm...?
lisa: ( uwaga "+" oznaczam mówienie w myślach jak ich zakończenie) + żeby się pociąć wiesz...!+ chcę się przejść...
nati: aha...to idę z tobą...
lisa: + weź daj mi spokój, dobra co by tu wy myśleć, za pięć minut muszę się zjawić na budynku, wiem+ oo..sorry...ale zmiana planów, właśnie mi napisano że muszę się spieszyć ale to będzie gdzie indziej, więc pa pa, widzimy się w szkole...=oby uwierzyła, mówiąc to spojrzałam na telefon i na wiadomości, czym prędzej wyszłam z domu i kierowałam się do budynku na który musiałam się wspiąć, weszłam na niego i zobaczyłam chłopaków, są wkurzeni...mam przechlapane...+ cześć, słuchajcie sorry za spóźnienie, ale Natalia mnie zatrzymała...
edil: no ja mam nadzieję, dobra odpocznij, masz pięć minut i ruszamy.
lisa: to w między czasie powiedz mi gdzie idziemy..
aron: będziemy biec przez park, potem przez centrum, w galerii, co nam zajmie jakieś 30 min, potem po 10 minutach będziemy skakać po tak zwanym liceum, Słodki Amoris, czy jakoś tak, potem będziemy biec do twojego domu. To wszystko.
lisa: ile nam zajmie bieg  do tego liceum...?
wojt: jakieś 35 min, a co...?
lisa: chodzę tam razem z Natalią, no nie.
bodr: co ci się dzieje dyrektorka cię ochrzani...-powiedział mądrala.
lisa: gorzej. Natalia mnie ochrzani, że nie ma mnie na lekcji.
oska: no a co nie mówiłaś jej że idziesz z nami.
lisa: no jasne że nie, nie wypuściła by mnie z domu.., dobra chodźmy bo chce szybko iść do tej szkoły, tak żeby mnie nikt nie zobaczył.
aron: dobra chodźmy, a i musimy się zatrzymać tam w liceum...-powiedział robiąc minę niewiniątka i drapiąc się po głowie.
lisa: co..?!
wojt: Edil się tam przepisał i musi iść do dyrektorki o tej godzinie jak tam akurat będziemy, ale dobra coś się wymyśli na miejscu. Chodźmy, pięć min minęło.
lisa: niech będzie chodźmy.
I ruszyliśmy, biegliśmy tak jak mówił Aron, pierwsze biegliśmy przez park, zajęło nam to jakieś 10 min, potem byliśmy na mieście, kolejne pięć min, w galerii się nam nudziło więc byliśmy tam pięć min, no i biegliśmy do szkoły, jeszcze 20 min i będzie dzwonek na lekcje musimy się pospieszyć. Jesteśmy już na dachu szkoły, chłopcy podeszli do murku na krawędzi i patrzyli się w dół na uczniów którzy się im przyglądali, no w końcu jak przyszliśmy to tak, że robiliśmy salta i stania na rękach, przez co mieliśmy duże szansę na spadnięciem z krawędzi, ja robiłam to co oni, na szczęście nikt mnie nie rozpoznał. Podeszłam do krawędzi, założyłam kaptur i schowałam się za ramieniem Edila który jak tylko mnie poczuł na swoim ramieniu odwrócił się. Podszedł do mnie od tyłu, objął i prowadził do krawędzi.
lisa: co ty robisz...?!-mówiłam po cichu aby nie poznali mnie moi znajomi po głosie którzy się nam przyglądali.
edil: skoro ja się pokazałem, a będę chodził do tej szkoły ty też możesz się pokazać..-powiedział na jednym wdechu obejmując mnie od tyłu, trochę mi to nie odpowiadało chociaż dodawało otuchy.
lisa: nie zrobisz tego...!- odwróciłam się  do niego przodem, on mnie nadal obejmuję, wszyscy się na nas gapili, z tego co zauważyłam chcą któregoś z nas rozpoznać. Edil odwrócił mnie, nadal mnie obejmując, w stronę ludzi którzy się na nas patrzyli z dołu, oparł głowę na moim ramieniu i poczułam nagły chłód na głowie , Edil ściągnął mi kaptur, zauważyła że wszyscy się na mnie patrzyli a szczególnie chłopcy, ponieważ w szkolę się za mną i za Natalią cały czas uganiają. Po twarzach moich znajomych wnioskuję że to dla nich szok, mogą pomyśleć, że ja, ja i edil, możemy być parą, no nie, przesadziłeś chłopie. Gwałtownie się odwróciłam do Edila który szybko się ode mnie odsuną i powoli szedł do tyłu, jak i inni.
lisa: coś ty zrobił...?!-już nawet nie mówiłam cicho tylko wrzeszczałam, usłyszałam jak drzwi na dach się powoli otwierają, zobaczyłam w nich moich przyjaciół, niniejszym, Kastiela, Lysandra, Kentina, Rozalię, Violettę, Iris, Alexa, Armina i Natalię. No świetnie mam przechlapane. Oj będzie z nimi źle ( aronem, wojtkiem, oskarem, bodrokiem i edilem ), powoli do nich podchodziłam a oni się cofali, a moi przyjaciele się nam przyglądali z zaciekawieniem. 
aron: to był pomysł edila
edil: wcale nie bo bodroka
bodr: co...?! to był pomysł oskara
oska: czemu wszystko na mnie..?!
lisa: nie ważne kto to wymyślił braliście w tym udział..!
Zaczęłam do nich biec po czym się odwrócili i uciekali, pobiegli na inny budynek robiąc salta do przodu, zrobiłam to samo, a moi przyjaciele się na mnie patrzyli jak na kosmitkę. Biegłam za nimi aż do mojego domu po czym ich zgubiłam, byli dla mnie za szybcy, na dodatek kierowała mną wściekłość. Weszłam do domu, zabrałam moją torbę i kierowałam się w stronę szkoły. Gdy tylko weszłam na teren szkoły założyłam kaptur, co mi nie zbyt pomogło, zauważył mnie kastiel, no nie idzie tu...
kast: niezły występ był, prawda...?
lisa: + co tu powiedzieć nie mogę mu powiedzieć+ co jaki występ, n-nie by-było mnie w-w szkolę, tak w szkolę...nie było mnie...
kast: nie nabierzesz mnie, ściągnij ten kaptur...-podszedł do mnie i ściągnął mi kaptur z głowy i wszystkie głowy były skierowane na mnie. Kątem oka zobaczyłam znaną mi czuprynę, to był Edil. Jak błyskawica ominęłam Katiela i ruszyłam w jego stronę, na szczęście był do mnie odwrócony tyłem, zaczął się rozglądać i wszyscy się na niego patrzyli i spostrzegł po ich oczach że stoję za nim, z uśmiechem na twarzy odwrócił się, gdy mnie zobaczył mina mu zrzedła a po chwili znowu wróciła, ale to był uśmiech zakłopotania. Gdy mnie tylko zobaczył zaczął się cofać do tyłu i coś jęczeć do siebie, popatrzył na jakiegoś chłopaka, chwila ten chłopak to Oskar, popatrzył na edila i zrobił minę litości i do nas podszedł.
oska: lisa, zostaw mojego brata, tylko ja mam prawo go torturować...
edil: tak, tak, tylko on, czekaj co...?!
Do o koła nas zrobił się ogromny tłum, który stworzył koło głów skierowanych na mnie i na braci.
lisa: pamiętaj że ciebie też czekają tortury prze ze mnie więc nie ręczę za siebie jeżeli coś ci się stanie...!
oska: -skierował słowa do edila- jeżeli przeżyjemy, to cię w domu zabiję..!-powiedział to krzycząc na niego i po chwili odwrócił się do mnie i zaczął się cofać do tyłu razem ze swoim bratem. Wszystkie twarze się na nas patrzyły po chwili poczułam za sobą objęcie, gwałtownie się odwróciłam i zobaczyłam twarz i ten łobuzerski uśmiech Kastiela.
lisa: co ty robisz..?!...daj mi ich zabić..!
kast: może ich oszczędzisz...?
edil: tak lisa, posłuchaj czerwonego...-powiedział razem z bratem się nadal wycofując.
lisa: jeżeli mnie zaraz nie puścisz to do nich dołączysz.-jak na rozkaz mnie puścił a ja skierowałam się do edila...-spoko niech będzie masz jeszcze czas, za nim was ukatrupię, więc masz mi wyjaśnić, po pierwsze czemu to zrobiłeś, po drugie co "wy" tu robicie...?
edil: jak mówili chłopaki, to się przenoszę do tej szkoły..
lisa: a ty oskar co tu robisz...?
oska: kiedy cię zgubiliśmy zadzwonili do mnie rodzice mówiąc że też się przenoszę do tej szkoły.
lisa: i będziecie mnie w niej prześladować czy co...?
edil: było by fajnie...ale nie, będziemy chodzić do jednej szkoły, a tak w ogóle to do której klasy chodzisz..?
lisa: do 3b...a wy..?
oska: my...-nie dał mu dokończyć edil
edil: siedzę z tobą w ławce, koleżaneczko.-uśmiechną się łobuzersko, i wtedy podszedł do nas Kastel z miną jak by chciał nam zrobić psikusa.
lisa: co chcesz...?
kast: przekazać ci wiadomość, moja siostra jutro przyjeżdża i ma się przenieść do tej szkoły, koniecznie chciała abym ci to przekazał-na te słowa uśmiechnęłam się i zaczęłam piszczeć.
Wciągu tych ostatnich miesięcy, dowiedziałam się że Kastel ma siostrę w moim wieku. Ucieszyłam się na tę wiadomość ponieważ jego siostra ma na imię Julka, a znam ją z poprzedniej szkoły, razem Natalią byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami dopóki nie wyjechała ona za granice, ostatni raz widziałam ją w klasie 2 gimnazjum. I ona ma przyjechać...jej, chwila moment.
lisa: a kiedy...? to znaczy o której godzinie...?
kast: jutro rano o 8: i będzie już na drugiej lekcji w szkole, cieszysz się..?
lisa: i to jak...! o wybaczcie..kastiel to jest edil i oskar..-mówiłam wskazując na chłopców a potem na kasa- edil, oskar, to jest kastiel-po chwili powiedziałam do nich cicho na ucho- szkolny buntownik.
edil: spoko, siema, od dzisiaj nazywa cię....
oska: czerwony..?
edil: tak, już to mówiłem ale spoko może być...
kast: po obgadujecie mnie później.-powiedział i odszedł nie wiadomo gdzie...
oska: on z chodzi teraz, to znaczy my chodzimy teraz z wami do klasy tak, z wami czyli z czerwonym i tobą...?
lisa: tak a co przeszkadza..?
edil: wygląda na strasznego łobuza..z i..-przerwał mu dzwonek.
Ruszyliśmy do klasy, tak jak mówił edil, usiadłam z nim a przed nami oskar. Przez całą lekcje gadałam z edilem i oskarem, i tak minęła mi geografia, później jeszcze ich przedstawiłam, kłócąc się z Natanielem czemu skakaliśmy po budynkach wytłumaczyłam mu że dla przyjemności i dla ćwiczeń. Po wszystkich lekcjach ruszyłam do swojej szafki, aby odłożyć swoje niepotrzebne rzeczy. Już zamykałam swoja szafkę kiedy, usłyszałam jakieś szlochanie z sali gimnastycznej. Chciałam to olać, ale coś mnie podkusiło aby to sprawdzić. Po woli otworzyłam drzwi do sali gimnastycznej i na drugim końcu pomieszczenia zobaczyłam zapłakaną, Natalię..?! jak błyskawica do niej podbiegłam i uklękłam pomagając jej wstać, była cała czerwona, rozpłakana, miała zniszczony makijaż i poczochrane włosy wyglądała jak ja kiedy zerwałam z ...z...Leo...
lisa: co się stało...?-mówiłam spokojnie ..
nati: kiedy miałam wychodzić ze-ze szkoły to-to zobaczyłam Ar-arona z-z jakąś dziewczyną i-i..oni się ca-całowali...-rozpłakała się na dobre, ja tylko ją przytuliłam i robiłam to co ona kiedy ja byłam załamana, przytuliłam ją i głaskałam po plecach pocieszając ją krótko...
lisa: chodź, pójdziemy do domu i wszystko się wyjaśni, zobaczysz-mówiłam cichym, uspokajającym głosem, przestała płakać i przemówiła.
nati: to nie wszystko, potem mnie zobaczył, pobiegłam tutaj i zaczęłam myśleć logicznie, że to-to ona go pocałowała a on tego nie chciał, gdy weszłam na salę zaraz za mną wszedł Aron i-i powiedział że to ona się do niego przyssała.
lisa: to chyba dobrze prawda...?
nati: nie...!..po jego słowach się do niego przytuliłam, a on mnie odepchną, potem powiedział, "wybacz mi Natii, ale ja już cię nie kocham, po tych paru tygodniach zrozumiałem, że po charakterze, zakochałem się w Lisie, wybacz mi."i odszedł, widziałaś coś o tym...?
lisa: nie-nic z tych rzeczy, jak on mógł, ja go ledwo znam, a on wcale się nie różni od, od, od Leo...chyba...
nati: obyś miała rację..dobra chodźmy do domu nie chce się zbierać po tym wszystkim jak ty...-powiedziała i wymusiła uśmiech na twarzy po czym wstała i ruszyła ze mną do domu, do wieczora oglądałyśmy filmy i się wygłupiałyśmy, powiedziałam jej o wieści o Julce, ucieszyłam się jeszcze głośniej niż ja. Potem około 23 w nocy zasnęłyśmy u mnie w  pokoju, dziś był nawet ciekawy dzień.



oto macie zdjęcie, Julki która ma przyjechać...;)..


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz